czwartek, 24 stycznia 2013

Inspiracje z Północy

Na mod­owej mapie świata wyjątkowe miejsce zaj­mują kraje, leżące na północy Europy. Ich mieszkańcy do per­fekcji opanowali jesienno-​zimowy wygląd, który łączy w sobie ele­gancję z domieszką retro i dużą dozę wygody. Warto zerknąć na ulice Oslo, Helsinek czy Sztokholmu, by pod­pa­trzyć co nieco i zain­spirować się swo­bod­nym i z wielkim wyczu­ciem kre­owanym stylem tamte­jszych ludzi. Zwłaszcza, że zima za pasem, a wiele spośród nas wciąż szuka ide­al­nych rozwiązań na tę mroźną porę roku.

ISTOTNE, CO NA WIERZCHU
Jesienią i w zimie najbardziej w oczy rzu­cają się nasze okrycia wierzch­nie. Więk­szość z nas uważa, że tylko gruba, puchowa kurtka jest gwaran­tem przy­jem­nego ciepła. Owszem, jest, ale nie tylko ona. Płaszcz z dobrych jakoś­ciowo mate­ri­ałów może nas chronić przed chło­dem równie dobrze. Pod niego, inspiru­jąc się mieszkań­cami północ­nej Europy, zakładamy ciepły sweter i… żaden mróz nam niestraszny! Płaszcz w kom­ple­cie ze swe­trem to niby nic odkry­w­czego, ale tu o ich ory­gi­nal­ności decy­dują dese­nie. Te są bardzo obfite, różnorodne i najczęś­ciej kom­plet­nie do siebie nie pasują. Jed­nak w tym sza­leńst­wie jest metoda, a na ten pozorny chaos w wyko­na­niu na przykład Skan­dy­nawów dobrze się patrzy. Nie musimy koniecznie mieszać wielu różnych kolorów i wzorów, jeśli nie przepadamy za taką metodą tworzenia wiz­erunku. Płaszcz w jed­no­li­tym kolorze możemy zestawić z bar­wnym swe­trem lub… na odwrót. Albo też zrezyg­nować z mieszanki wzorów i barw na rzecz ciekawych fasonów naszych ubrań.

NUTKĄ RETRO
Tym, co doskonale uzu­pełni pod­sta­wowy jesienno-​zimowy ubiór, są dodatki, nasuwa­jące luźné sko­jarzenia z dawnymi cza­sami. Nie chodzi tu jed­nak o rzeczy teatralne i prz­erysowane. Wszelkiego typu duże, pros­tokątne, skórzane tore­bki, kapelusze, sznurowane botki, biżu­te­ria mogą stworzyć ciekawy kli­mat w naszym wizerunku.

MOD­NIE I… WYGODNIE
Dość trudną (ale oczy­wiś­cie możliwą do wyko­na­nia) sztuką jest uzyskanie codzi­en­nego stylu, który byłby zarazem przy­jemny dla oka i wygodny. Często wydaje się nam, że nie da się mieć dwóch rzeczy naraz i trzeba wybierać między sty­lowym wyglą­dem a prak­ty­cznoś­cią stroju. Nic bardziej myl­nego, a na północy Europy fuzję mody i wygody można oglą­dać na każdym kroku. Warto więc zerknąć… Buty na wysokim obcasie? Jak najbardziej, ale na masy­wnym i sta­bil­nym — takie, w których można bie­gać przez cały dzień i nie zabić się, pośl­izgnąwszy się na mokrych liś­ci­ach lub lodzie. Skórzana, ele­gancka torba? Tak, ale tylko duża i pakowna, z wygod­nymi uch­wytami. Takie przykłady można mnożyć. Chyba właśnie to decy­duje o dużej pop­u­larności, jaką cieszą się strony inter­né­towe, na których możemy oglą­dać styl prze­chod­niów z Północy (np. Hel Looks). Spójność, ory­gi­nalny styl i poczu­cie kom­fortu to odczu­cia, które towarzyszą nam pod­czas przeglą­da­nia zdjęć. Bo nie jest sztuką ubrać się mod­nie w chłodne dni, ale sztuką jest ubrać się mod­nie i na tyle wygod­nie, by nie zmarznąć. Co roku na uli­cach możemy zobaczyć sporo trzęsą­cych się z zimna osób — cienka, skórzana kurteczka dobrze sprawdza się w ciepłe jesi­enne dni, ale niekoniecznie będzie nas grzała przy –15 stop­ni­ach… Dobrze więc pamię­tać, że można wyglą­dać sty­lowo także w grub­szych rzeczach.

Warto zerknąć także tu:

Kopen­haga — The Locals
Lon­dyn — Style Scout
Sztokholm — Stock­holm Streetstyle
Trond­heim — Tron­der Hunter

piątek, 18 stycznia 2013

People with Passion: Ola Bajer / Bola

BOLA to marka, stwor­zona z myślą o osobach, cenią­cych sobie wygodę i indy­wid­u­al­ność zarazem. Twór­czynią tego specy­ficznego mari­ażu mody i sztuki, w którym dużą rolę odgry­wają geome­tria i autorskie grafiki, jest Ola Bajer — pochodząca ze Śląska pro­jek­tan­tka, obec­nie mieszka­jąca w Warsza­wie. Jej pomysły, nasy­cone wielką dawką ory­gi­nal­ności, zyskały apro­batę m.in. w Łodzi, pod­czas październikowego Fash­ion Phi­los­o­phy Fash­ion Week. Z Olą Bajer roz­maw­iam o jej pas­jach, związanych ze sztuką, o inspirac­jach, które przy­chodzą nagle i często są kom­pletną niespodzianką, a także o Śląsku i, oczy­wiś­cie, o BOLI.

Syl­wia: Jak zaczęła się Twoja przy­goda z pro­jek­towaniem i szy­ciem? Czy to kwes­tia kilku ostat­nich lat, czy może szyłaś już dużo wcześniej?
Ola: Nie wiem do końca czy można nazwać to przy­godą, szcz­erze mówiąc mam nadzieję, że nie jest to jedynie „przy­goda” (śmiech). Od momentu pow­sta­nia marki BOLA czyli od 2009 roku staram się trak­tować to dość poważnie i być dobra w tym co robię, cały czas ucząc się nowych rzeczy. Pro­jek­towanie wyszło z chęci połączenia sztuki z użytkowoś­cią, stu­diowałam malarstwo, moją najwięk­szą pasją jest grafika warsz­ta­towa — w tym jedna z najtrud­niejszych i naj­cięższych tech­nik — litografia. Niestety jest to „zawód” oraz umiejęt­ności, które nie zapew­ni­ają pracy czy zarobku. Sztuka nie cieszy się zbyt dużym powodze­niem, a świado­mość o dzi­ała­ni­ach artysty­cznych i ich wartości też nie należy do najwięk­szych. W związku z tym chci­ałam połączyć malarstwo, grafikę i pro­jek­towanie, zaczy­na­jąc od „drukowa­nia” swoich prac na tkan­i­nach, na drugim roku malarstwa.

Syl­wia: BOLA ist­nieje od 2009 roku, a od tamtej pory wiele się dzi­ało. Co uważasz za swój najwięk­szy sukces?
Ola: Są sukcesy mniejsze i więk­sze. Najwięk­szym jest chyba to, że się dzieje dużo dobrego, że są pub­likacje, że jest zain­tere­sowanie, że jest grono ludzi, którym się szcz­erze podoba to, co robię. Dużym sukce­sem, o ile nie najwięk­szym, są już dwa pokazy na Fash­ion Phi­los­o­phy Fash­ion Week Poland, i to, że oby­dwa mają pozy­ty­wny odbiór, mimo że są, jak dla mnie, zupełnie różné. Także wywiad do WAD mag­a­zine, pub­likacje w mag­a­zy­nach i przede wszys­tkim zad­owoleni klienci. Spo­tykanie ludzi na uli­cach w swoich pro­jek­tach (śmiech).

Syl­wia: Skąd czer­piesz pomysły, inspiracje do swoich projektów?
Ola: Inspiracje są prz­eróżné, można powiedzieć, że inspiruje mnie prawie wszys­tko, co się zna­j­duje obok mnie, albo i całkiem daleko. Cza­sem są to kolory, fak­tury, zdję­cia. Nietrudno też zauważyć, że lubię geometrię, układy geom­e­tryczne są jak na razie moją najwięk­szą inspiracją. Także układy architektoniczne.

Syl­wia: Czy jest coś, o czym wiesz, że nigdy nie będzie Twoją inspiracją?
Ola: Inspiracja ma to do siebie, że przy­chodzi cza­sem z zaskoczenia, nie zawsze jest wynikiem dłu­go­let­nich zain­tere­sowań czy upodobań twórcy, więc nie mogę niczego wykluczyć.

Syl­wia: Akademia Sztuk Pięknych, szkoły związane z artysty­cznym projektowaniem ubioru… Cały czas obra­casz się w krę­gach sztuki. Czym to skutkuje dla rzeczy, które projektujesz?
Ola: Wszys­tkim (śmiech). Wspom­i­nałam już o tym, że gen­er­al­nie gdyby nie związek ze sztuką, to nie robiłabym tego, co robię.

Syl­wia: Czy masz jakieś konkretne plany na najbliższy czas, związane z BOLĄ? A może jakieś marzenia, które mogłyby się spełnić?
Ola: Chci­ałabym pojechać na staż za granicę, mam już pewne plany, pomysły, ale teraz pri­o­ry­tetem jest kolekcja dyplo­mowa na MSKPU, więc wolałabym nie zapeszać.

Syl­wia: Niek­tórzy mówią, że pol­ska moda, pol­ski prze­mysł odzieżowy nie jest w najlep­szej kondy­cji. Co o tym myślisz? Czy młode marki, cho­ci­ażby takie jak Twoja, mogą być odpowiedzią na ten kryzys?
Ola: Ciężko mi mówić o prze­myśle odzieżowym, bo w nim nie dzi­ałam. Prze­mysł dla mnie to LPP czyli marki takie jak Reserved, House, Cropp czy inne, a mnie można by było bardziej zal­iczyć do man­u­fak­tury (śmiech). Nie wiem, czy jest źle, czy dobrze, wydaje mi się, że coraz lep­iej. Z jed­nej strony świado­mość jest więk­sza i ludzie chcą mieć ory­gi­nalne rzeczy od pro­jek­tan­tów, z drugiej pro­jek­tan­tów jest teraz jak grzy­bów po deszczu, ktoś robi koszulki i jest już pro­jek­tan­tem, zro­bił cztery rzeczy i też już nim jest…

Syl­wia: To, co najchęt­niej wybier­ają ludzie, widać na uli­cach. Czy zdarzy Ci się pod­pa­trzyć coś pod­czas porusza­nia się po mieście?
Ola: Patrzę na ludzi, ale nie pod­pa­truję — chyba bardziej fas­cynuje mnie jed­nak samo miasto i jego np. architek­tura niż ludzie.

Syl­wia: Pochodzisz ze Śląska, ale mieszkasz w Warsza­wie. Czy jest coś, czego ci tam brakuje? Coś „śląskiego”, co jest tylko tu?
Ola: Każde miejsce jest inne, miasto, ludzie, kli­mat… W Warsza­wie jest zupełnie inny kli­mat niż na Śląsku, zupełnie inaczej niż w kochanym Kato (śmiech). Brakuje mi cza­sem tego, dlat­ego staram się przy­jeżdżać na Śląsk, spędzić trochę czasu z rodz­iną i zna­jomymi. Do Katowic jestem bardzo przy­wiązana, spędz­iłam tu najlep­sze lata i stu­diowałam — pięć lat na ASP, trochę pomieszki­wałam. Zresztą, tam jest zawsze super. Teraz przy­jeżdżam w wol­nych chwilach, na Tau­rona, czy OFF Festiwal.

Syl­wia: Czy jest coś, w czym różnią się od siebie style ubiera­nia kobiet z Warszawy i kobiet z, na przykład, Katowic?
Ola: Wszędzie ludzie pod­chodzą do mody indy­wid­u­al­nie, ale fak­tem jest, że w Warsza­wie widać więk­szą odwagę na uli­cach. Myślę też, że Warszawa jest po prosu więk­sza, więcej ludzi tam się intere­suje modą i tym, jak wyglą­dają, wybiera sobie wręcz styl­iza­cje, bardzo często kupu­jąc w markowych sklepach, których na Śląsku nie ma. Nie wydaje mi się to jed­nak przeszkodą — jest inter­net i dostęp tak naprawdę do wszys­tkiego. Nie jestem znaw­czynią mody i trendów, nie wybieram sobie codzi­en­nych styl­iza­cji, nie wiem cza­sem, czy ktoś jest ubrany, czy już prze­brany. W Warsza­wie można spotkać wielu ciekawie ubranych ludzi. Mnie chyba najbardziej podoba się to, że coraz więcej osób spo­tykam w rzeczach od pro­jek­tan­tów, w swoich pro­jek­tach czy moich zna­jomych, jest to bardzo miłe. Sama staram się nosić właśnie rzeczy swoje lub innych pro­jek­tan­tów, takich jak ODIO czy Jakub Pieczarkowski, Der Mond.

Syl­wia: Dziękuję Ci za rozmowę.

Jeśli chce­cie zapoz­nać się bliżej z pro­jek­tami Oli Bajer, może­cie zro­bić to w jej inter­ne­towym sklepie, na blogu lub fanpage’u na Facebook’u.