BOLA to marka, stworzona z myślą o osobach, ceniących sobie wygodę i indywidualność zarazem. Twórczynią tego specyficznego mariażu mody i sztuki, w którym dużą rolę odgrywają geometria i autorskie grafiki, jest Ola Bajer — pochodząca ze Śląska projektantka, obecnie mieszkająca w Warszawie. Jej pomysły, nasycone wielką dawką oryginalności, zyskały aprobatę m.in. w Łodzi, podczas październikowego Fashion Philosophy Fashion Week. Z Olą Bajer rozmawiam o jej pasjach, związanych ze sztuką, o inspiracjach, które przychodzą nagle i często są kompletną niespodzianką, a także o Śląsku i, oczywiście, o BOLI.
Sylwia: Jak zaczęła się Twoja przygoda z projektowaniem i szyciem? Czy to kwestia kilku ostatnich lat, czy może szyłaś już dużo wcześniej?
Ola: Nie wiem do końca czy można nazwać to przygodą, szczerze mówiąc mam nadzieję, że nie jest to jedynie „przygoda” (śmiech). Od momentu powstania marki BOLA czyli od 2009 roku staram się traktować to dość poważnie i być dobra w tym co robię, cały czas ucząc się nowych rzeczy. Projektowanie wyszło z chęci połączenia sztuki z użytkowością, studiowałam malarstwo, moją największą pasją jest grafika warsztatowa — w tym jedna z najtrudniejszych i najcięższych technik — litografia. Niestety jest to „zawód” oraz umiejętności, które nie zapewniają pracy czy zarobku. Sztuka nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem, a świadomość o działaniach artystycznych i ich wartości też nie należy do największych. W związku z tym chciałam połączyć malarstwo, grafikę i projektowanie, zaczynając od „drukowania” swoich prac na tkaninach, na drugim roku malarstwa.
Sylwia: BOLA istnieje od 2009 roku, a od tamtej pory wiele się działo. Co uważasz za swój największy sukces?
Ola: Są sukcesy mniejsze i większe. Największym jest chyba to, że się dzieje dużo dobrego, że są publikacje, że jest zainteresowanie, że jest grono ludzi, którym się szczerze podoba to, co robię. Dużym sukcesem, o ile nie największym, są już dwa pokazy na Fashion Philosophy Fashion Week Poland, i to, że obydwa mają pozytywny odbiór, mimo że są, jak dla mnie, zupełnie różné. Także wywiad do WAD magazine, publikacje w magazynach i przede wszystkim zadowoleni klienci. Spotykanie ludzi na ulicach w swoich projektach (śmiech).
Sylwia: Skąd czerpiesz pomysły, inspiracje do swoich projektów?
Ola: Inspiracje są przeróżné, można powiedzieć, że inspiruje mnie prawie wszystko, co się znajduje obok mnie, albo i całkiem daleko. Czasem są to kolory, faktury, zdjęcia. Nietrudno też zauważyć, że lubię geometrię, układy geometryczne są jak na razie moją największą inspiracją. Także układy architektoniczne.
Sylwia: Czy jest coś, o czym wiesz, że nigdy nie będzie Twoją inspiracją?
Ola: Inspiracja ma to do siebie, że przychodzi czasem z zaskoczenia, nie zawsze jest wynikiem długoletnich zainteresowań czy upodobań twórcy, więc nie mogę niczego wykluczyć.
Sylwia: Akademia Sztuk Pięknych, szkoły związane z artystycznym projektowaniem ubioru… Cały czas obracasz się w kręgach sztuki. Czym to skutkuje dla rzeczy, które projektujesz?
Ola: Wszystkim (śmiech). Wspominałam już o tym, że generalnie gdyby nie związek ze sztuką, to nie robiłabym tego, co robię.
Sylwia: Czy masz jakieś konkretne plany na najbliższy czas, związane z BOLĄ? A może jakieś marzenia, które mogłyby się spełnić?
Ola: Chciałabym pojechać na staż za granicę, mam już pewne plany, pomysły, ale teraz priorytetem jest kolekcja dyplomowa na MSKPU, więc wolałabym nie zapeszać.
Sylwia: Niektórzy mówią, że polska moda, polski przemysł odzieżowy nie jest w najlepszej kondycji. Co o tym myślisz? Czy młode marki, chociażby takie jak Twoja, mogą być odpowiedzią na ten kryzys?
Ola: Ciężko mi mówić o przemyśle odzieżowym, bo w nim nie działam. Przemysł dla mnie to LPP czyli marki takie jak Reserved, House, Cropp czy inne, a mnie można by było bardziej zaliczyć do manufaktury (śmiech). Nie wiem, czy jest źle, czy dobrze, wydaje mi się, że coraz lepiej. Z jednej strony świadomość jest większa i ludzie chcą mieć oryginalne rzeczy od projektantów, z drugiej projektantów jest teraz jak grzybów po deszczu, ktoś robi koszulki i jest już projektantem, zrobił cztery rzeczy i też już nim jest…
Sylwia: To, co najchętniej wybierają ludzie, widać na ulicach. Czy zdarzy Ci się podpatrzyć coś podczas poruszania się po mieście?
Ola: Patrzę na ludzi, ale nie podpatruję — chyba bardziej fascynuje mnie jednak samo miasto i jego np. architektura niż ludzie.
Sylwia: Pochodzisz ze Śląska, ale mieszkasz w Warszawie. Czy jest coś, czego ci tam brakuje? Coś „śląskiego”, co jest tylko tu?
Ola: Każde miejsce jest inne, miasto, ludzie, klimat… W Warszawie jest zupełnie inny klimat niż na Śląsku, zupełnie inaczej niż w kochanym Kato (śmiech). Brakuje mi czasem tego, dlatego staram się przyjeżdżać na Śląsk, spędzić trochę czasu z rodziną i znajomymi. Do Katowic jestem bardzo przywiązana, spędziłam tu najlepsze lata i studiowałam — pięć lat na ASP, trochę pomieszkiwałam. Zresztą, tam jest zawsze super. Teraz przyjeżdżam w wolnych chwilach, na Taurona, czy OFF Festiwal.
Sylwia: Czy jest coś, w czym różnią się od siebie style ubierania kobiet z Warszawy i kobiet z, na przykład, Katowic?
Ola: Wszędzie ludzie podchodzą do mody indywidualnie, ale faktem jest, że w Warszawie widać większą odwagę na ulicach. Myślę też, że Warszawa jest po prosu większa, więcej ludzi tam się interesuje modą i tym, jak wyglądają, wybiera sobie wręcz stylizacje, bardzo często kupując w markowych sklepach, których na Śląsku nie ma. Nie wydaje mi się to jednak przeszkodą — jest internet i dostęp tak naprawdę do wszystkiego. Nie jestem znawczynią mody i trendów, nie wybieram sobie codziennych stylizacji, nie wiem czasem, czy ktoś jest ubrany, czy już przebrany. W Warszawie można spotkać wielu ciekawie ubranych ludzi. Mnie chyba najbardziej podoba się to, że coraz więcej osób spotykam w rzeczach od projektantów, w swoich projektach czy moich znajomych, jest to bardzo miłe. Sama staram się nosić właśnie rzeczy swoje lub innych projektantów, takich jak ODIO czy Jakub Pieczarkowski, Der Mond.
Sylwia: Dziękuję Ci za rozmowę.
Jeśli chcecie zapoznać się bliżej z projektami Oli Bajer, możecie zrobić to w jej internetowym sklepie, na blogu lub fanpage’u na Facebook’u.
Sylwia: BOLA istnieje od 2009 roku, a od tamtej pory wiele się działo. Co uważasz za swój największy sukces?
Ola: Są sukcesy mniejsze i większe. Największym jest chyba to, że się dzieje dużo dobrego, że są publikacje, że jest zainteresowanie, że jest grono ludzi, którym się szczerze podoba to, co robię. Dużym sukcesem, o ile nie największym, są już dwa pokazy na Fashion Philosophy Fashion Week Poland, i to, że obydwa mają pozytywny odbiór, mimo że są, jak dla mnie, zupełnie różné. Także wywiad do WAD magazine, publikacje w magazynach i przede wszystkim zadowoleni klienci. Spotykanie ludzi na ulicach w swoich projektach (śmiech).
Sylwia: Skąd czerpiesz pomysły, inspiracje do swoich projektów?
Ola: Inspiracje są przeróżné, można powiedzieć, że inspiruje mnie prawie wszystko, co się znajduje obok mnie, albo i całkiem daleko. Czasem są to kolory, faktury, zdjęcia. Nietrudno też zauważyć, że lubię geometrię, układy geometryczne są jak na razie moją największą inspiracją. Także układy architektoniczne.
Sylwia: Czy jest coś, o czym wiesz, że nigdy nie będzie Twoją inspiracją?
Ola: Inspiracja ma to do siebie, że przychodzi czasem z zaskoczenia, nie zawsze jest wynikiem długoletnich zainteresowań czy upodobań twórcy, więc nie mogę niczego wykluczyć.
Sylwia: Akademia Sztuk Pięknych, szkoły związane z artystycznym projektowaniem ubioru… Cały czas obracasz się w kręgach sztuki. Czym to skutkuje dla rzeczy, które projektujesz?
Ola: Wszystkim (śmiech). Wspominałam już o tym, że generalnie gdyby nie związek ze sztuką, to nie robiłabym tego, co robię.
Sylwia: Czy masz jakieś konkretne plany na najbliższy czas, związane z BOLĄ? A może jakieś marzenia, które mogłyby się spełnić?
Ola: Chciałabym pojechać na staż za granicę, mam już pewne plany, pomysły, ale teraz priorytetem jest kolekcja dyplomowa na MSKPU, więc wolałabym nie zapeszać.
Sylwia: Niektórzy mówią, że polska moda, polski przemysł odzieżowy nie jest w najlepszej kondycji. Co o tym myślisz? Czy młode marki, chociażby takie jak Twoja, mogą być odpowiedzią na ten kryzys?
Ola: Ciężko mi mówić o przemyśle odzieżowym, bo w nim nie działam. Przemysł dla mnie to LPP czyli marki takie jak Reserved, House, Cropp czy inne, a mnie można by było bardziej zaliczyć do manufaktury (śmiech). Nie wiem, czy jest źle, czy dobrze, wydaje mi się, że coraz lepiej. Z jednej strony świadomość jest większa i ludzie chcą mieć oryginalne rzeczy od projektantów, z drugiej projektantów jest teraz jak grzybów po deszczu, ktoś robi koszulki i jest już projektantem, zrobił cztery rzeczy i też już nim jest…
Sylwia: To, co najchętniej wybierają ludzie, widać na ulicach. Czy zdarzy Ci się podpatrzyć coś podczas poruszania się po mieście?
Ola: Patrzę na ludzi, ale nie podpatruję — chyba bardziej fascynuje mnie jednak samo miasto i jego np. architektura niż ludzie.
Sylwia: Pochodzisz ze Śląska, ale mieszkasz w Warszawie. Czy jest coś, czego ci tam brakuje? Coś „śląskiego”, co jest tylko tu?
Ola: Każde miejsce jest inne, miasto, ludzie, klimat… W Warszawie jest zupełnie inny klimat niż na Śląsku, zupełnie inaczej niż w kochanym Kato (śmiech). Brakuje mi czasem tego, dlatego staram się przyjeżdżać na Śląsk, spędzić trochę czasu z rodziną i znajomymi. Do Katowic jestem bardzo przywiązana, spędziłam tu najlepsze lata i studiowałam — pięć lat na ASP, trochę pomieszkiwałam. Zresztą, tam jest zawsze super. Teraz przyjeżdżam w wolnych chwilach, na Taurona, czy OFF Festiwal.
Sylwia: Czy jest coś, w czym różnią się od siebie style ubierania kobiet z Warszawy i kobiet z, na przykład, Katowic?
Ola: Wszędzie ludzie podchodzą do mody indywidualnie, ale faktem jest, że w Warszawie widać większą odwagę na ulicach. Myślę też, że Warszawa jest po prosu większa, więcej ludzi tam się interesuje modą i tym, jak wyglądają, wybiera sobie wręcz stylizacje, bardzo często kupując w markowych sklepach, których na Śląsku nie ma. Nie wydaje mi się to jednak przeszkodą — jest internet i dostęp tak naprawdę do wszystkiego. Nie jestem znawczynią mody i trendów, nie wybieram sobie codziennych stylizacji, nie wiem czasem, czy ktoś jest ubrany, czy już przebrany. W Warszawie można spotkać wielu ciekawie ubranych ludzi. Mnie chyba najbardziej podoba się to, że coraz więcej osób spotykam w rzeczach od projektantów, w swoich projektach czy moich znajomych, jest to bardzo miłe. Sama staram się nosić właśnie rzeczy swoje lub innych projektantów, takich jak ODIO czy Jakub Pieczarkowski, Der Mond.
Sylwia: Dziękuję Ci za rozmowę.
Jeśli chcecie zapoznać się bliżej z projektami Oli Bajer, możecie zrobić to w jej internetowym sklepie, na blogu lub fanpage’u na Facebook’u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło, że zajrzałaś/eś. Będzie mi bardzo przyjemnie, jak zostawisz komentarz. Oczywiście te chamskie i wulgarne będą usuwane ;-)